Phu Quoc w pigułce

Nie należymy raczej do tych osób, które potrafią przykleić swoje tyłki do leżaków na cały dzień. W takich lokalizacjach wolimy raczej wskoczyć na skuter, sprawdzając po kolei wszystkie miejsca, w których nas jeszcze nie było. Phu quoc doskonale nadaje się do tego celu – jest duży (ale nie za duży), ma drogi (ale nie wszystkie dobre), tanie skutery (ale nie wszystkie dobre) i parę miejsc do odwiedzenia (ale nie wszystkie dobre).
Na hotelowym skuterze bez wstecznych lusterek („jak zatrzyma was policja, po prostu zacznijcie mówić dużo po angielsku”), wypożyczonym za 20zł/dzień objechaliśmy prawie całą wyspę. Poniżej nasze Top 3:

#1 Wioska rybacka
Niezaspokojone seafoodowo organizmy tam właśnie znaleźć mogą ukojenie. Wzdłuż długiego molo przyklejonych jest kilka pływających knajpek, wyglądających na zbite w pośpiechu z tego co wyrzuciło morze. Dookoła raczej syf, same knajpki raczej też nie należą do tych zatwierdzonych przez sanepid, ale przecież nie o to chodzi. Na wejściu każdej z nich (na wzór tych bogatszych przybytków, gdzie witają nas piękne akwaria z jadalnymi żyjątkami) ustawione są wielokolorowe plastikowe miski wypełnione żyjącym dobrem. Wystarczy wskazać palcem swoje ofiary a „kelner” szybko przerzuci je na wagę by chwile potem wykąpać je w oleju, parze, czosnku, dymie z grilla czy innych ulepszaczach. Nie jest tanio, ale jest super dobrze. Widać też, że wietnamczycy opanowali obróbkę termiczną produktów tylko w jedną stronę podziałki. Kiedy trzeba schłodzić piwo, wybierają dosyć osobliwy sposób – zatapiaja w piwie wielką kość lodu niewiadomego pochodzenia, dzięki czemu piwo traci resztkę swojego i tak juz znikomego smaku.

#2 Starfish beach
Jest trochę taką wioską rybacką w pigułce. Jest molo, jest jedna prowizoryczna knajpa, są kolorowe miski z seafoodem, są bloki lodu w piwie, jest niewielka dziura w podłodze na końcu molo służąca za toaletę (zaraz za pływającym koszem z żywymi rybami – dlatego rada – nie jedzcie żółtych ryb). Co odróżnia to miejsce od wioski to ogólna czystość, fajna plaża i przede wszystkim dziesiątki pomarańczowych rozgwiazd pływających przy brzegu. Fajny widok, o ile nie towarzyszą mu hałaśliwe chinki robiące sobie selfiki z rozgwiazdami na głowach.

#3 Long beach, Sunset beach bar
Nie wiemy jak w sezonie, ale teraz było tam na prawdę dobrze. Sunset piękny, beach long, bar świetny. Kiedy okolica nie jest zalana przez turystów, knajpowe leżaki sprawdzają się doskonale jako odpoczynek przed wieczornym obżarstwem (podobno, żeby spalić całego kalmara należy leżeć przez 3h). Urokliwość tego miejsca maleje jednak wraz z kwadratem odległości od baru.

Podsumowując – Phu Quoc to nie jest piękna tropikalna wyspa, nastawiona na czysty relaks. To raczej mocno zurbanizowany obszar, który jednak zamiast hamaków pod palmami ma do zaoferowania parę innych rzeczy, ze świeżym seafoodem na pierwszym planie. Ma masę irytujących cech (na czele z olbrzymią, postępującą komercjalizacją a co za tym idzie z olbrzymim bajzlem), jednak da się tu udanie spędzić parę dni. Wystarczy trochę pokręcić się po okolicy.

Kolejny cel – Koh Rong, Kambodża

ładowanie mapy - proszę czekać...

Phu quoc 10.217300, 103.959000