Śniadanie w Kuala, obiad w Bangkoku

Wiele osób pyta się nas czy opisywane tu wyprawy odbywamy za karę. Ciągłe przemieszczanie się, niewiele czasu na absolutne nicnieròbstwo (np.plażowanie), co druga noc w innym miejscu. Otóż pora raz na zawsze rozwiać wszelkie wątpliwości – pomimo niejednokrotnie gigantycznego zmęczenia, ciągłego niedspania i męczących transferów różnymi środkami lokomocji, zmieniające się jak w kalejdoskopie widoki i klimaty wypalają w mózgach niesamowite wspomnienia i dostarczają niezapomnianych wrażeń. Nie, nie zamienilibysmy tego na 2 tygodnie all-inclusive. Jednego dnia moczymy tyłki w cieplutkim morzu snorklujac z żółwiami, by kilkanaście godzin później w sercu Kuala Lumpur, w dzielnicy Bukit Bintang obżerać się seafoodem, a po kolejnym szybkim transferze zaliczyć obłędne zielone curry na ulicach Bangkoku. Środę spedzamy przedzierając się na skuterach przez błotniste drogi Laosu, piątek spedzamy na dachu 200m wieżowca podziwiając betonową hi-techowa dżunglę Singapuru, a w sobotę imprezujemy na tropikalnych plażach Tiomanu. Dla nas to esencja podróżowania.

O samym KL jak i o ulicy Jalan Bintang już pisalismy 3 lata temu. Tym razem od razu dało się zauważyć że jest po Ramadanie. Ulica tętni życiem, pachnie grillem, durianem i seafoodem. Pomimo pewnej dominacji chińskich knajp, jest tam pełen kulinarny azjatycki przekrój, a jeden wieczór to zdecydowanie za mało na przetestowanie chociażby części tego, co tak na prawdę chciałoby się spróbować. Chińczycy jak zwykle stają na wysokości zadania serwując ryby, krewetki i kalmary na przeróżne sposoby. To na prawdę jedno z najlepszych miejsc na kolację w jakich do tej pory byliśmy.
Do tej beczki miodu ktoś postanowił jednak dołożyć łyżkę dziegciu, na szczęście niewielką, ponieważ w hotelu zostaliśmy okradzeni z …’paracetamolu’. Tej samej nocy hotel stracił również dwudniowy utarg. Na nagraniach z hotelowego monitoringu zobaczyliśmy jak złodziej myszkuje na ranem pod drzwiami, nasłuchuje, po czym uchyla drzwi i pomimo metalowej blokady na drzwiach udaje mu się wsunąć rękę w 5cm szparę aby wyjąć to co jest w jej zasięgu. Pomimo konkretnych dowodów i zapisu twarzy złodzieja, wg lokalnych ‚wzywanie policji i tak niczego nie wniesie’ więc nawet nie podejmują próby. Dla nas to bez znaczenia bo w tym przypadku historia zakończyła się happy endem. Nie straciliśmy niczego wartościowego ale od tej pory dwa razy przed pójściem spać sprawdzamy czy wszystkie możliwe zamki w drzwiach są zamknięte.
Medykamenty odkupiliśmy w pobliskiej aptece a nieprzyjemne wrażenie postanowiliśmy zatrzeć pysznym śniadaniem u Hindusa. Chwilę potem w Monoraila, następnie w szybką kolejkę, samolot, taksówkę i już za chwilę plądrowanie straganów w Bangkoku.
Curry się samo nie zje. Nawet takie najlepsze…

ładowanie mapy - proszę czekać...

Kuala Lumpur 3.131920, 101.684059 Kuala Lumpur Kuala Style Czy to Malay Food? Chow Kit Market Need for Speed: Malaysia